piątek, 23 października 2009

Kryzys prawicy?

Tak. To w zasadzie retoryczne pytanie. Kryzys na prawicy jest permanentny, a że jest jeszcze kilkadziesiąt definicji tego co możemy w Polsce nazywać prawicą, to tym bardziej zaciemnia obraz. Niektórzy uważają za prawicę PiS, co jest sporym nadużyciem, jako że jest to konserwatywna lewica (na lewo w ekonomii, na prawo w kwestiach moralności), chociaż z tym drugim również już nie do końca, bo przecież ani w kwestii ochrony życia od poczęcia, ani przy projektach o in vitro nie ma klarownego stanowiska. Przeciwnicy, jak np. Marek Jurek, powiedzieliby nawet, że jest zaprzeczeniem tych wartości.

LPR? Podobnie, chociaż może nieco bardziej na prawo w kwestiach światopoglądowych. Cała masa małych ugrupowań, do których zaliczał się m.in UPR znajdowała się znacznie poniżej progu wyborczego. Kilka dni temu Janusz Korwin-Mikke wystąpił z UPR, kończąc ostatecznie swój mariaż z partią, którą niegdyś założył. I nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ nie pełnił tam od 7 lat żadnej funkcji, ale się po prostu "zbiesił" i założył własne ugrupowanie. To oczywiście oznacza, moim skromnym zdaniem, ostateczny koniec UPR, bo któż rozsądny będzie inwestował w kompletnego trupa. Najbardziej znane postaci świata polityki i dziennikarstwa (JKM i St.Michalkiewicz) opuściły okręt, na którym, jak to określił pan Janusz, pozostały szczury, które również uciekają...

Tylko pytanie jest następujące: Co to da i komu?
Moja odpowiedź brzmi: NIC. Chciałbym mieć nadzieję, że partia z wyrazistym liderem, jakim jest JKM, będzie miała większe szanse niż UPR bez lidera. Jednak żeby tak się stało, potrzeba czasu, pieniędzy i determinacji. Mam wrażenie, że w nowej partii nie znajdzie się żaden z tych elementów. Może najszybciej pieniądze, bo sympatyków JKM nie brakuje, o czym świadczy fakt, że do nowego ugrupowania zgłosiło akces ponad 300 osób w ciągu dwóch dni, a bloga JKM czyta ponad 2000 ludzi, więc ta liczba może się szybko co najmniej potroić. To jednak tylko manifestacja poparcia. Żeby przebić próg wyborczy trzeba mieć jednak jakieś struktury w terenie i dużo czasu, którego pan Janusz mieć raczej nie będzie przy swoich rozlicznych zajęciach. Jak pokazuje praktyka, nie wystarczy się pokazać na kilku spotkaniach. Trzeba działać. A jeśli tego zabraknie, to czeka partię kolejny raz wynik na poziomie 2% i cóż z tego że może będzie wyższy niż kilku innych ugrupowań. Dopiero suma tworzy szansę wejścia do parlamentu.

A może by tak po poprosić liderów, aby się spotkali, poszli wspólnie na sumę, pomodlili się o rozum i stworzyli jedno, porządne ugrupowanie z realnymi szansami na walkę wyborczą? No, tak... tylko kto się na to zgodzi?


więcej o kryzysie na stronie: nakryzys.com,
a jeśli ktoś chce koniecznie wziąć jakiś kredyt, to zapraszam do porównania ofert w naszym "miasteczku" Bankowo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz